piątek,
Akcja Hergl
Jesienią 1943 roku dowództwo Armii Krajowej zdecydowało o wykonaniu serii wyroków śmierci na wyróżniających się okrucieństwem funkcjonariuszy hitlerowskiego aparatu okupacyjnego. Nawiązując do czaszek umieszczonych na uniformach SS – nazistowskiego symbolu Totenkopf, akcja otrzymała nazwę „Główki”. Operacja dotyczyła nie tylko członków niemieckich formacji policyjnych jak np. gestapo, ale także organizatorów łapanek, pracowników niemieckich urzędów, nadzorców polskich pracowników itd. Wszystkie skazane osoby były sądzone przez podziemny sąd. W przeciwieństwie do okupanta nie stosowano odpowiedzialności zbiorowej. Pierwsze wyroki wykonano jeszcze w 1943 roku.
Anton Hergl był volksdeutschem, który zajmował się kontrolą drukarni w dystryktach lubelskim i warszawskim. Prowadzone przez niego rewizje i wykazywana nieprzeciętna gorliwość były wielkim zagrożeniem dla życia drukarzy publikujących podziemną prasę. Drukarze samodzielnie przeprowadzili nieudaną próbę zamachu na Hergla. Podczas ewakuacji jednej z drukarń umieścili ciężki kamień na drzwiach. Kiedy Hergl wchodził do pomieszczenia, głaz spadł mu na nogę. Utykający nazista nie zrezygnował ze swojej działalności.
Dowódca kompanii „Agat” kapitan Adam Borys „Pług” wykonanie wyroku powierzył trzeciemu plutonowi. 3 grudnia 1943 roku nastąpiła próba przeprowadzenia zamachu przed Domem Prasy przy Marszałkowskiej. Akcja została odwołana, ponieważ Hergl się nie pojawił. Jak się później dowiedziano, tego dnia wyjechał z Warszawy. Wywiad Armii Krajowej ustalił, że praktycznie codziennie bywa on w drukarni przy ulicy Leszno.
Uderzenie zaplanowano na 10 grudnia. Członkowie wyznaczonej grupy uderzeniowej oczekiwali na telefoniczną wiadomość o przyjeździe Hergla do drukarni. Po jej uzyskaniu, około 13:00 zajęli swoje stanowiska. O godzinie 14:20 samochód Hergla wyjechał z drukarni. Znajdowało się w nim trzech mężczyzn. Po ostrzelaniu auto z pistoletów maszynowych udało się zatrzymać pojazd. Wysiedli z niego dwaj mężczyźni i otworzyli ogień z pistoletów, Hergl ostrzeliwał się z samochodu. Po wymianie strzałów wydawało się, że wszyscy Niemcy nie żyją. Żołnierze AK się wycofali.
Nazajutrz okazało się, że akcja była nieudana. Wszyscy trzej Niemcy przeżyli. Ewidentnym błędem dowódcy akcji było przedwczesne odwołanie zespołu bez uprzedniego sprawdzenia efektu ataku. Podczas większości podobnych akcji jako dowód jej powodzenia zabierano dokumenty celu ataku.