czwartek,
Bitwa pod Łomiankami
22 września 1939 roku pod Łomiankami niedobitki wojsk polskich z Armii „Pomorze” i „Poznań” starły się niemieckimi oddziałami blokującymi oblężoną Warszawę. Był to ostatni akord bitwy nad Bzurą.
Niemcy dotarli do Łomianek 15 września, jednak ich patrol został zmuszony do odwrotu po wymianie ognia z polskimi posterunkami. 17 września przed nocą Łomianki zostały opanowane przez niemieckie zgrupowanie kilkunastu czołgów i wozów pancernych. Ulokowano tu sztab 4. Pułku Strzelców Konnych 1 Dywizji Lekkiej Wehrmachtu. 19 września zagrożeni okrążeniem przez Grupę Operacyjną Kawalerii generała Abrahama Niemcy opuścili wieś. Kilka kilometrów dalej miała miejsce szarża pod Wólką Węglową, po której do stolicy dotarła część polskiej kawalerii. Łomianki znalazły się pod obstrzałem niemieckiej artylerii, która chciała zablokować możliwość odwrotu wojsk polskich wycofujących się po bitwie nad Bzurą. W dniach 20–21 września przez rejon pobliskiej wsi Młociny do walczącej Warszawy przedarły się oddziały 25. Dywizji Piechoty.
21 września w Łomiankach rozlokował się niemiecki 30. Pułk Piechoty. Zadaniem jego żołnierzy było blokowanie połączenia pomiędzy Warszawą a Modlinem. Polskiego uderzenia spodziewano się z kierunku Palmir, aby je odeprzeć, przygotowano umocnienia. Tego samego dnia na polskie oddziały broniące składów amunicyjnych w Palmirach uderzyły silne skoncentrowane oddziały Wehrmachtu. Po ciężkich walkach i zapadnięciu zmroku polski dowódca uznał, że dalsza obrona nie ma sensu wobec znacznej przewagi przeciwnika i sytuacji strategicznej, nakazał odwrót w stronę Warszawy. Załoga składnicy wyruszyła o godzinie 2:30 w nocy, w trzech kolumnach. Główna grupa poruszała się szosą do Łomianek, pozostałe dwie stanowiły osłonę na skrzydłach. Polacy nie prowadzili rozpoznania.
Kiedy polscy żołnierze około godziny 3:00 doszli do łomianek, zostali zaskoczeni przez Niemców. Polacy przeszli pierwszą linię obrony, jednak później nie zdołali się przebić przez ogień ciężkich karabinów maszynowych, moździerzy i artylerii. Z boku i z tyłu uderzyły na nich oddziały zmotoryzowane. Od niemieckich kul zginął dowódca zgrupowania generał Mikołaj Bołtuć, jednak jego żołnierze nacierali nadal. Do walki włączyły się spóźnione oddziały osłony. Nie wpłynęło to na ogólną sytuację. W bitwie poległo około ośmiuset Polaków, w tym wielu oficerów, którzy walczyli ramię w ramię ze swoimi podkomendnymi, około czterech tysięcy żołnierzy zostało rannych. Wysokie straty wynikały z determinacji, mimo fatalnej sytuacji nie przerywano natarcia. Do Warszawy dotarli tylko nieliczni, dowodzenie nad zdziesiątkowanymi oddziałami przejął podpułkownik Jan Topczewski.