piątek,
1947: Strzelanina w Lesznie
W nocy z 27 na 28 maja 1947 roku na kolejowym w Lesznie doszło do wymiany strzałów pomiędzy żołnierzami Ludowego Wojska Polskiego a czerwonoarmistami.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej na terenie Polski pozostawało dużo oddziałów sowieckich. Ich żołnierze przemieszczali się po kraju, często korzystając z publicznych środków komunikacji. W ówczesnej sytuacji politycznej nie podlegali oni jurysdykcji polskich sądów, a obsadzone komunistami władze PRL wszystkich szczebli najczęściej bały się interweniować nawet w przypadku jawnego przestępstwa. Z powodu grabieży i gwałtów, których dopuszczali się sowieccy żołnierze, czasami dochodziło do konfliktów z polskimi służbami mundurowymi.
27 maja 1947 roku pociągiem na trasie Poznań–Leszno jechał krawiec Feliks Lis. Razem z nim podróżowało kilku żołnierzy Armii Czerwonej oraz kobieta, która błagała go o pomoc. Przestraszona Zofia Rojuk powiedziała, że mąż oddał ją Sowietom. Powiadomiona obsługa pociągu bezskutecznie próbowała przekonać żołnierzy do uwolnienia kobiety. Również powiadomieni funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei w Kościanie nie zdołali przekonać czerwonoarmistów. Kolejarze o sytuacji powiadomili stację w Lesznie.
Pociąg dojechał do Leszna 28 maja trzydzieści minut po północy. Zgodnie z rozkładem jazdy w Lesznie nastąpił kilkugodzinny postój, po którym skład miał odjechać do Legnicy. Próbę interwencji podjął dyżurny milicjant Zygmunt Handke, jednak Sowieci zagrozili mu bronią. Zadzwonił w tej sprawie do leszczyńskiego garnizonu Wojska Polskiego. Wkrótce z bronią gotową do strzału na dworcu zjawił się pluton żołnierzy pod dowództwem podporucznika Jerzego Przerwy. Podporucznik Przerwa był doświadczonym frontowcem i już podczas drogi poinstruował swoich żołnierzy, jak mają zachować się w przypadku starcia.
Polski dowódca usunął z budynku cywili i poszedł do wartowni Straży Ochrony Kolei z sowieckim oficerem dowodzącym podróżującą grupą. Polscy żołnierze otrzymali rozkaz, aby nikogo nie wypuszczali z dworca. Czerwonoarmiści nie zamierzali respektować zakazu. Kidy na ich drodze stanęli Polacy, chwycili za broń. Według zeznań świadków pierwsze strzały oddali Sowieci, jednak żołnierze podporucznika Przerwy byli na to przygotowani. Zginęło trzech czerwonoarmistów, pięciu poniosło rany. Żadem z Polaków nie został trafiony.
7 czerwca 1947 roku w koszarach 86 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w Lesznie odbył się jednodniowy proces polskich żołnierzy biorących udział w starciu. Wśród przedstawicieli sądu i prokuratury znaleźli się ludzie, którzy doprowadzili do wydania wielu wyroków śmierci w procesach politycznych w okresie stalinowskim. Podczas rozprawy nie przesłuchano Zofii Rojuk, ignorowano zeznania świadków i wyniki ekspertyzy rusznikarskiej. Z pogwałceniem zasad uczciwego procesu przyjęto wersję, według której Polacy napadli na bezbronnych, śpiących czerwonoarmistów. Podporucznik Jerzy Przerwa i jego trzej żołnierze zostali skazani na karę śmierci. Milicjant Zygmunt Handke i kolejny żołnierz otrzymali wyroki dziesięciu lat więzienia, Feliksa Lisa skazano na dwanaście lat więzienia.
14 czerwca prezydent RP Bolesław Bierut ułaskawił kanoniera Stanisława Stachurę, zamieniając wyrok śmierci na 5 lat więzienia oraz zwolnił z odbycia kary więzienia kanoniera Tadeusza Nowickiego. 15 czerwca 1947 roku rozstrzelani zostali podporucznik Jerzy Przerwa, kanonier Władysław Łabuza i kapral Wiesław Warwasiński. Historia Zofii Rojuk nadal pozostaje tajemnicą, nie wiadomo, czy rzeczywiście została sprzedana przez męża sowieckim żołnierzom.