poniedziałek,
Akcja Koppe
11 lipca 1944 roku w Krakowie oddział Komendy Głównej Armii Krajowej przeprowadził nieudany zamach na generała SS Wilhelma Koppego. SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe był wyższym dowódcą SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie odpowiedzialnym za represje i masowe zbrodnie. Władze Polskiego Państwa Podziemnego wydały na niego wyrok śmierci. Wilhelm Koppe przeżył wojnę i nigdy nie poniósł kary za swoje zbrodnie.
Początkowo wyrok miał wykonać Kedyw Okręgu Krakowskiego Armii Krajowej. Jeden z wariantów planowanej akcji przewidywał wykorzystanie snajpera. Zadanie miał wykonać cichociemny, porucznik Ryszard Nuszkiewicz „Powolny”. Ostatecznie pomysł został odrzucony, obawiano się, że cicha śmierć Koppego zostanie zatuszowana i akcja nie odniesie efektu propagandowego. 24 marca 1944 roku niemiecka policja aresztowała komendanta Okręgu Krakowskiego AK Józefa Spychalskiego „Lutego”. Rozważano wtedy pomysł porwania Koppego i ewentualnej wymiany za Spychalskiego.
Ostatecznie w kwietniu 1944 roku Komenda Główna zdecydowała o powierzeniu realizacji zadania doświadczonemu oddziałowi „Pegaz” z Warszawy. Jeszcze przed przeprowadzeniem akcji na bazie tej formacji utworzono batalion „Parasol”. Rozpoznaniem terenu zajął się przysłany z Warszawy podporucznik Aleksander Kunicki „Rayski”. Wspierał go krakowski Kedyw oraz doświadczone (m.in. w akcji Kutschera) wywiadowczynie i łączniczki Maria Stypułkowska „Kama” oraz piętnastoletnia Elżbieta Dziębowska „Dewajtis”. Operacja była bardzo trudna pod względem logistycznym, do Krakowa należało przerzucić ludzi, broń i samochody. Żołnierze z Warszawy musieli mieć zapewnione dokumenty i kwatery. Potrzebne były także garaże. Dzięki ofiarności polskich kolejarzy do Krakowa dotarło uzbrojenie. Pod koniec czerwca czterema samochodami przybyła grupa uderzeniowa. Bezpośredni udział w akcji wzięło 28 ludzi, w przygotowaniach zaangażowanych było znacznie więcej osób.
Plan przewidywał przeprowadzenie uderzenia w okolicach wylotu ulicy Powiśle na plac Kossaka. Koppe jeździł opancerzonym szarozielonym Mercedesem. Zawsze towarzyszył mu samochód z eskortą. Akcję miała rozpocząć ostrzałem limuzyny grupa uderzeniowa Stanisława Huskowskiego „Alego”. Pododdział Tadeusza Ulankiewicza „Warskiego” neutralizował samochód eskorty. Drogę ucieczki limuzyny blokował ciężarowy Chevrolet załadowany kamieniami. Likwidacji dokonywali żołnierze z grupy dowódcy całej akcji Stanisława Leopolda „Rafała”. Czwarta grupa stanowiła dodatkową osłonę.
Pierwsza próba wykonania zadania miała miejsce 5 lipca, jednak Koppe pojechał inną trasą. Dwa dni później sytuacja się powtórzyła. Atak doszedł do skutku 11 lipca 1944 roku. Tego dnia jedyny raz Koppe jechał bez samochodu eskorty. Zdezorientowało to polskich żołnierzy i uderzenie nastąpiło z niewielkim opóźnieniem, co prawdopodobnie zaważyło na efekcie akcji. Mimo silnego ostrzału niemiecka limuzyna ominęła blokadę. W pogoń za nią ruszył samochód zamachowców. Półciężarówka nie mogła dogonić mercedesa z dwunastocylindrowym silnikiem, jednak w trakcie pościgu żołnierze AK zdołali zastrzelić adiutanta i ranić samego Koppego. Podczas akcji straty Polaków były nieznaczne – jeden z zamachowców odniósł niegroźne rany.
Akcja w Krakowie zakończyła się niepowodzeniem, jednak odniosła efekt psychologiczny. Niemieccy wyżsi funkcjonariusze byli przerażeni. Polacy odważyli się na atak w centrum przepełnionego żandarmerią i policją miasta. Jakby tego było mało, zdecydowali się nawet na pościg.
Podczas drogi do Warszawy w okolicach miejscowości Kąty żołnierze „Parasola” natknęli się na patrol żandarmerii. Podczas strzelaniny ciężko ranny został Eugeniusz Schielberg „Dietrich”, zginęło kilku Niemców. Samochody Polaków kontynuowały jazdę. Pod wsią Udórz doszło do tragedii. W starciu z kilkudziesięcioma niemieckimi żołnierzami zginął Stanisław Huskowski „Ali” oraz Wojciech Czerwiński „Orlik”, pięcioro Polaków zostało rannych, troje spośród nich dostało się w ręce wroga. Halina Grabowska „Zeta”, Tadeusz Ulankiewicz „Warski” oraz Bogusław Niepokój „Storch” zostali poddani torturom, a następnie zamordowani.