sobota,
1944: Tragedia na ulicy Kilińskiego
Eksplozja niemieckiego ciężkiego transportera ładunków wybuchowych na ulicy Jana Kilińskiego to jeden z najtragiczniejszych epizodów powstania warszawskiego. Na skutek wybuchu, 13 sierpnia 1944 roku zginęło ponad 300 osób. Rocznica tej masakry jest obchodzona jako Dzień Pamięci Starówki. Wydarzenie z 13 sierpnia przeszło do historii jako „wybuch czołgu pułapki”.
13 sierpnia 1944 roku w godzinach porannych Niemcy ostrzelali polskie pozycje na ulicy Świętojańskiej i Podwalu. Chwilę potem w stronę barykady na Podwalu ruszył niewielki pojazd. Powstańcy obrzucili go butelkami z benzyną. Płonąca maszyna utknęła na barykadzie. Kierowca pojazdu zdołał uciec. Po ugaszeniu płomieni piaskiem okazało się, że maszyna jest sprawna. Powstańcy byli zdziwieni brakiem działka i karabinów maszynowych. Nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na przyczepioną z przodu skrzynię z ładunkiem. Oficerowie nakazali trzymać się z daleka od pojazdu, wieczorem miał go zbadać pirotechnik.
Nieznanym Polakom niemieckim wozem bojowym był pojazd specjalny Sonderkraftfahrzeug 301 (Borgward IV). Stosowano go do niszczenia fortyfikacji. Borgward przenosił ładunki wybuchowe, które pozostawiał przed celem ataku. Detonacja była wywoływana z pomocą mechanizmu czasowego lub zdalnie. W odróżnieniu od podobnych maszyn Borgward został zaprojektowany do wielokrotnego użytku. Prawdopodobnie 13 sierpnia te transportery materiałów wybuchowych po raz pierwszy pojawiły się w Warszawie. W tłumieniu powstania wykorzystano ich kilkadziesiąt.
Prawdopodobnie baz zgody przełożonych, około godziny 17:00 grupa powstańców przejęła pojazd i skierowała się nim na uliczki Starówki. Zdobyczny wóz bojowy budził entuzjazm ludności cywilnej. Major Stanisław Błaszczak „Róg” przepędził triumfalny pochód z Rynku Starego Miasta. O godzinie 18:05 podczas pokonywania małej barykady na ulicy Kilińskiego z maszyny zsunęła się skrzynia z ładunkiem wybuchowym. Potężna eksplozja dokonała masakry licznie zgromadzonych dookoła ludzi. Efekt został wzmocniony wybuchem magazynowanych w pobliżu butelek zapalających. Zginęło ponad 300 osób, wiele kolejnych odniosło rany. Ludzkie szczątki usuwano z ulicy za pomocą drewnianych szufli do zbierania śniegu. Obserwujący pochód z okna pałacu Raczyńskich dowódca Armii Krajowej, generał Tadeusz Komorowski „Bór”, został kontuzjowany.
Przez lata powtarzano teorię o wykorzystaniu niemieckiego transportera ładunków w formie pułapki nafaszerowanej materiałem wybuchowym. Współcześnie historycy raczej zgodnie podzielają pogląd, że tragedia była dziełem przypadku. Niemcy chcieli wyburzyć barykadę. Być może ogarnięty paniką kierowca płonącego pojazdu podczas ucieczki nie kierowca nie spuścił skrzyni. Inna z licznych alternatywnych możliwości to jakaś awaria mechanizmu.